…i bolszewika w mordę lej, czyli rebeliant w czasach małej stabilizacji

czwartek, 28 lutego 2013 23:18 Piotr Drohicki
Drukuj
Ocena użytkowników: / 1
SłabyŚwietny 

Tags: Dzieje narodowe | Polska Wandea

 

Noc z 20 na 21 października 1963 roku. Półtora roku wcześniej odbył się pierwszy koncert Niebiesko-Czarnych. Tego roku olbrzymią popularność zdobywa zespół The Beatles wydając dwie płyty Please Please Me i With The Beatles. Tegoż 1963 roku szczęśliwie wróciła na planetę Ziemię Walentyna Tierieszkowa po 48 okrążeniach naszego globu. Dwa lata wcześniej powrócił w glorii chwały z kosmosu Jurij Gagarin.

Pierwsze pokolenie powojenne osiąga dorosłość. Druga wojna światowa wydaje się być daleką przeszłością. Dzieci w szkołach czytają lekturę O człowieku, który się kulom nie kłaniał. Podziwiają bohaterskiego generała „Waltera” Karola Świerczewskiego, tego samego, który wraz z bolszewicką armią w 1920 roku zabijał polskich obrońców ojczyzny.

Na Kremlu już od 10 lat zasiada Nikita Chruszczow zastąpiwszy ojca narodów Stalina. W Polsce rządzi niepodzielnie Polska Zjednoczona Partia Robotnicza z Władysławem Gomułką na czele. Nie ma już Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, jest za to Służba Bezpieczeństwa i oddziały ZOMO.

Właśnie tej nocy z 20 na 21 października trwa tajna operacja tych służb. Czego może ona dotyczyć niemal dwadzieścia lat po wojnie? Co spowodowało, że kilkuset osobowy oddział służb specjalnych komunistycznego państwa dotarł potajemnie nocą do małej lubelskiej wsi Stary Majdan? Powodem jest jeden człowiek.

Znalazł się zdrajca, który za pomocą sowieckiego urządzenia podsłuchowego „Liliput” postanowił za trzy tysiące ówczesnych złotych wydać na śmierć ostatniego walczącego partyzanta Rzeczypospolitej, Józefa Franczaka ps. „Lalek”.

***

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Data tego święta wybrana jest nieprzypadkowo i nawiązuje do dnia 1 marca 1951 roku, kiedy to w więzieniu mokotowskim wykonano wyrok śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" - ostatniej organizacji niekontrolowanej przez UB. Nie był to jednak koniec ruchu oporu, antykomunistyczna partyzantka niepodległościowa nadal prężnie działała. Ostatnim jej żołnierzem był właśnie Józef Franczak, ps. „Lalek”, zamordowany 21 października 1963 r. podczas obławy przeprowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa przy użyciu 40-osobowego oddziału ZOMO.

Józef Franczak całe swe dorosłe życie poświęcił walce o wolność ojczyzny. Skończył szkołę oficerską, po której przydzielono go do plutonu żandarmerii w Równem (dzisiejsza Ukraina), gdzie zastała go wojna. Brał czynny udział w kampanii wrześniowej, po czym trafił do niewoli sowieckiej, z której udało mu się zbiec. Po ucieczce wrócił w rodzinne strony, na Lubelszczyznę. Współtworzył tam lokalne struktury zbrojnych organizacji niepodległościowych (najpierw ZWZ, a następnie AK). Józef Franczak dbał o swój wygląd i miał maniery eleganta - stąd przylgnęła do niego ksywka: „Lalek”.

W 1944 roku ujawnił się chcąc wstąpić do drugiej armii Wojska Polskiego. Skierowano go do obozu internowania w Kąkolewnicy. Właśnie nieopodal tej miejscowości stacjonował sąd polowy, w którym masowo wyroki śmierci podpisywał człowiek, który się kulom nie kłaniał, wiecznie zataczający się alkoholik w polskim mundurze, czyli niejaki gen. Karol Świerczewski. Zwłoki zamordowanych, co wykazała ekshumacja w 1990 roku, grzebano potajemnie na Uroczysku Baran.

Wtedy to „Lalek” poprzysiągł walkę z komunistami do samej śmierci. Po ucieczce z Kąkolewnicy powrócił do partyzanckiej walki kontynuując ją jeszcze przez 19 lat. Zaczynał w oddziale legendarnego majora „Zapory” - Hieronima Dekutowskiego.

W 1946 roku został schwytany podczas obławy UB i wraz z innymi partyzantami - „wrogami ludu” - transportowany był do więzienia w Lublinie. W trakcie konwoju dokonał spektakularnej ucieczki i ponownie powrócił do partyzantki. Gdy na początku 1947 r. komunistyczne władze ogłosiły amnestię, ujawniło się 53 tysiące uzbrojonych żołnierzy. „Lalek” nie ufał komunistom i nie poddał się amnestii, związując się z oddziałem „Uskoka”- Zdzisław Brońskiego, w którym nadal czynnie zwalczał „utrwalaczy władzy ludowej”.

Stał na czele pięcioosobowego oddziału, na który w maju 1948 roku urządzono zasadzkę. W jej wyniku dwóch partyzantów zginęło, a kolejnych dwóch zostało rannych. Tylko „Lalkowi” udało się uciec. W Wigilię 1948 roku został postrzelony w brzuch, podczas obławy dokonanej przez UB i MO u rodziny Henryka Mazurka (łącznika „Lalka”). Franczak wyrwał się z zasadzki, jednak ze względu na ranę na kilka miesięcy wyłączony był z walki. W maju 1949 roku SB wytropiło „Uskoka”, który po walce popełnił samobójstwo, nie chcąc wpaść w ręce komunistów.

Ostatnią akcję zbrojną „Lalek” przeprowadził w 1953 roku, organizując akcję ekspropriacyjną na Kasę Oszczędności w Piaskach. Władza ludowa uznała to za kolejny „bandycki czyn”. Okoliczni mieszkańcy jednak wiedzieli lepiej: „Tak, rabował, ale rozdawał biednym. To był taki nasz lubelski Janosik” - mawiano.

Już w 1950 roku bezpieka na Lubelszczyźnie otrzymała z Departamentu III MBP nakaz "rozpracowania operacyjnego" ostatnich grup oporu. Formalne rozpracowanie Franczaka rozpoczęto już 16 listopada 1951 roku, w ramach operacji o kryptonimie "Pożar". W sumie zaangażowano do współpracy z bezpieką około 100 ludzi. Nadzwyczajne środki w sprawie ujęcia "kadrowego bandyty Franczaka" podjęto w 1954 roku. Wobec nieskuteczności działań, dnia 8 września 1961 roku, w "Kurierze Lubelskim" ukazał się list gończy za Franczakiem, razem ze zdjęciem.

W styczniu 1963 roku SB posługując się szantażem zwerbowało do współpracy Stanisława Mazura TW „Michał”, którego wyposażono w aparat podsłuchowy. Za pomoc w schwytaniu Józefa Franczaka zaoferowano mu 5 tysięcy złotych (około 2-3 średnich pensji). Naprowadził on Służbę Bezpieczeństwa na „Lalka” i w dniu 21 października 1963 roku grupa operacyjna, złożona z 40 funkcjonariuszy ZOMO i kilku oficerów SB, przeprowadziła obławę na gospodarstwo rodziny Beciów, w którym ukrywał się sierżant Franczak. „Lalek” nie miał zamiaru się poddawać, zginął z bronią w ręku, przeszyty serią z karabinu maszynowego. Według raportu umierał około dwóch minut. W aktach znajduje się zdjęcie zabitego ostatniego partyzanta RP z widocznymi na piersiach śladami postrzałów. Ciało zamordowanego pozbawiono głowy i pochowano w bezimiennym grobie.

Imię i nazwisko kapusia ustalił niedawno lubelski oddział IPN. Zachowało się również pokwitowanie odbioru tych trzydziestu srebrników. Był to członek rodziny niedoszłej żony Józefa Franczaka. Niedoszłej, gdyż żaden ksiądz nie chciał udzielić im ślubu bądź to z tchórzostwa, bądź z obawy przed esbecką prowokacją. Hańba i posądzenie niesłusznie więc do tej pory obciążały niewinną rodzinę, u której często „Lalek” się ukrywał.

Józef Franczak do samego końca żył w przekonaniu, że nastąpi jakiś międzynarodowy konflikt, w wyniku którego Polska znowu będzie wolna. Tak było między innymi w październiku 1962 roku, kiedy miał miejsce kryzys kubański. „Lalek” wierzył, że musi wytrzymać jeszcze kilka miesięcy. Niestety, rok później został zabity. 18 lat po zakończeniu II wojny światowej, zginął ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego.

Dla porównania - 4 marca 1957 r. poległ ostatni partyzant na Białostocczyźnie, ppor. Stanisław Marchewka "Ryba" z WiN. Dopiero w lutym 1959 r. schwytano Michała Krupę ps. "Wierzba", a w 1961 roku Andrzeja Kiszkę „Dęba”.

17 marca 2008 roku, prezydent RP, Lech Kaczyński, nadał pośmiertnie Józefowi Franczakowi Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (Postanowienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 marca 2008 r. o nadaniu orderu Józefowi Franczakowi - M.P. z 2008 r. Nr 73, poz. 660).